To jak niszczącą mocą potrafią być ludzie, często dowiadujemy się po czasie. Bo trzeba przyznać, iż jeśli osoba nic nie zmienia w Twoim życiu to tak jakby jej nie było. A Ci, którzy byli lub są mogą budować lub niszczyć.
… read more…1 min min read - January 8, 2005
Tak jak obiecałem, strona wystartowała przed dziesiątym kwietnia. Jest prosta, pusta, ale z czasem się napełni… Nie mam wiele do napisania. Poza tym, że osiągam piękny stan równowagi balansując na ostrzu brzytwy.
… read more…1 min min read - March 26, 2005
Nastrój świąteczno/weekendowo/wieczorny. Ni to dół, ni to zmęczenie. Dziwny stan odrętwienia po wybuchu euforii. Smutek? Nie. Smutek mnie raczej nie dotyka, tak jak i żadne inne konkretne uczucie. To jest takie wszystko rozmyte. Żyję w sterylnym pomieszczeniu, gdzie każdy mój głos trafiając na ścianę zanika - nie pozostawia echa. Ambicje rosną. Jak zawsze. Ale tylko tam gdzie jest echo. Znacie mnie. Typowy baranek. Baranki lubią uwagę. Baranki lubią pochlebstwa. Baranki kochają krytykę. Krytyka przecież jest najsilniejszą wersją uwagi. A gdzie nie ma uwagi, tam zanika działanie. Idę spać. Jutro będę łapał echo tam gdzie go jest, aż nazbyt.
… read more…1 min min read - March 28, 2005
Wiosna. Słońce świeci. Pszczółki latają. Ptaszki śpiewają (i nie dają spać). Na BoomBasticku jest 9ty epizod, a ja czuję przebudzenie. Wychodzę z czterech ścian i szukam natchnienia w śmierdzącej okolicy. Nie ma to jak zapach osiedla, delty Odry i pobliskiej oczyszczalni ścieków. Budzą się marzenia, hmm… wróć - zachcianki. Coś mi zarżało. W końcu błękitna krew gotuje się w żyłach, a Pańskie nogi w strzemionach znaleźć się winny. Waćpan dziś zajęty? Jak zawsze. Czas się liczy, więc pełnymi garściami łapię wiatr nawet w koło mojej głowy i chwytam każdy oddech, spojrzenie, chwilę. Tak. Ona, ona, tamta, ona, nie ona… kto wie… gdyż nie ona… Jam jest… jam i moje ego. Alter ego? Nie wiem,… ważne że Ego. I Ego mówi mi, iż skończyć pora, gdyż szaleństwa nie mamy jeszcze tyle, by zalać was całkiem…
… read more…1 min min read - April 13, 2005
Miałem pisać o jednej rzeczy, chcę napisać teraz o drugiej, a w rezultacie wyjdzie coś chyba zupełnie innego. Tak czy inaczej relacja z mojego życia doczesnego, jak zwykle zajmie niewielką część tejże notatki. Bo cóż mam powiedzieć. Wstałem rano, pojechał do pracy, wróciłem z pracy, poszedłem do Siory (nie mylić z Sista KaDe), wróciłem i siedzę. Kupiłem bryczesy i nauczyłem się czegoś o rzeczach, których nazw już nie pamiętam: wędzidło, nachrapnik, puślisko, naczółek, nagłówek, łęk, czaprak i takie inne tam… Ale nie o tym chcę pisać i więcej o tym nie napiszę, w tej notce bynajmniej. Co mnie naszło. Pamiętam jak piękne miałem marzenia będąc małym dzieckiem. Takie proste i tak niby realne. Takie piękne, czyste i tak silne. Nic nie było przeliczane na możliwości, słabości… nie. Ja mogłem wszystko i niby dziś tak samo patrzę na świat - to moje wszystko jest czymś innym, bo ta nieskończoność ma już granice. Wiele marzeń się spełnia. Wiele jest tylko środkiem czy drogą do innych. Inne jeszcze są efektem naszego pędu w nieznanym kierunku. Lubię pęd, lubię niewiedzę. I choć nienawidzę gdy coś kieruje moim losem, czuję to. Bo wierzę, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Czasem patrzę na to jak Tantal, będąc tak blisko upragnionego (ba! coraz i coraz to bliżej, aż do granic wytrzymałości) i jednocześnie najdalej ze wszystkich. Po co to wszystko? Czego ma to mnie nauczyć? Walki z impulsami? Instynktami? Altruizmu? Nauczyło mnie poniechania wszystkiego w obronie swojej godności. Ale co poza tym? Gdzie jest sens? Nie wiem. Wiem, tyle, że nauczyłem się czerpać radość z tego co jest mi dane, choć wiem, że i tak nie potrafię wykorzystać tego w pełni. I to jak to zrobić poznam, gdy stracę to na dobre… Patrzę na problemy młodszych, czasem starszych znajomych i wydają mi się takie proste. Czasem irytują. Mówię: Ja to też przeszedłem, wiem jak to jest. A tak naprawdę nie wiem nic. I przejdę je po raz kolejny w niewiedzy. I znów niczego się nie nauczę. Bo idealny nie jestem. Ale jedno zbliża mnie do ideału. Idealne wciąż mam marzenia. I ich nigdy się nie wyrzeknę…
… read more…2 min min read - April 14, 2005
Jeśli ktoś powie Tobie, że studia zaoczne są łatwe - nie wierz. Nie dość, że musisz ciężko pracować na czesne, uczyć się samemu bo wykłady i ćwiczenia pozostawiają dużo do życzenia, masz co któryś weekend zmarnowany to jeszcze padasz na pysk… bo nie masz kiedy wypocząć. Co masz z tego? To, że nie boisz się o brak doświadczenia zawodowego i nie płaczesz, że nie masz na piwo… ale czy warto? Sam nie wiem i wiem tyle, że jakby co jest za późno, a ja wolę to, że stałem się od razu Yuppie, a nie byłem zwykłym Żakiem. Nie lubię być zależny, dobrze wiecie o tym… No i jestem niby niezależny, spełniam swoje fanaberie etc.. Ale nie powiem. Lubię się rozwijać, ale nauki stricte mam dość. Koniec przemyślenia Co poza tym. Mam już czapsy i kantar. Jestem powalony, dlaczego. Nie pytajcie, jestem :D No i jeszcze to, że planuję odwalić stronkę w pełnym 3d, tak że będziecie mogli poruszać się po pokoju. Ale trochę jeszcze to pomęczę… no i tyle. Idę spać bo padam i źle się c
… read more…1 min min read - April 16, 2005
I oto nadjechał. Powoli jego sylwetka wynurzyła się z cienia bramy. Proste plecy, czarna linia fraku i spojrzenie spod toczka tak pewne. Nawet ogier był wyjątkowo spokojny. Jakby był częścią jeźdźca. A ona? Stała bez ruchu. A może jej tam nie było? Jakie imie masz? Gdzie jesteś? Kim jesteś?Brak odpowiedzi. Wcale jej tam nie było. Ani nie było rumaka, fraku. Był on. Mógł sięgnąć. Mógł ruszyć i brać wszystko w okół. Co go mogło powstrzymać? Brał co chciał. Ale jej nie brał. Dlaczego? Bo nie było jej. Jak mógł brać czegoś, kogoś, kogo nie ma. Nie istnieje, a może po prostu nie dane jest mu wiedzieć kim / czym / jakim bytem jest owa Ona. Uśmiechnął się sam do siebie. Przetarł oczy. Powoli podniósł głowę. Nie… jeszcze chwilę pośpi.
… read more…1 min min read - April 17, 2005
cruel a, 1 okrutny 2 srogi 3 bezlitosny Czasem ponoszą nerwy. Ale nie uważam, aby mnie poniosły. Czasem bywam bezlitosny, ostry, chamski i stanowczy. Uważam, że dzisiaj nie byłem. Czasem depczę po innych i pastwię się - dziś tego nie robiłem. Ja dzisiaj tylko postawiłem na swoim, bo miałem rację. W wielu sprawach. Ale tak jakoś milej i pewniej. Bo skoro uważam, że rację mam i co najważniejsze potrafię to umotywować, to gdzie tu miejsce na zejście z tonu. Ton używany z rozsądkiem jest potrzebny. A miękkość wymaga twardego siedzenia… ja już nie nadstawiam, więc kopniaków nie oczekuję. A wszystko znów się rozchodzi o szacunek. Szanujesz siebie, szanujesz innych, wymagasz szacunku i szacunek otrzymujesz. Nie ma miejsca na brak szacunku w życiu prywatnym, szkole, pracy, czy na szarym przystanku. Brak szacunku oznacza anihilację. Krótka piłka, rachunek zysków i strat i tyle. Nie po to zdobyłem tego Technika Ekonomistę by nie umieć liczyć, na siebie zwłaszcza. Przyjaciele to też sprawa szacunku. Szanuję ich, dlatego nie wymagam by byli idealni. Są ludźmi. Oni też nie powinni oczekiwać zbyt wiele i raczej tego nie robią. Oczekiwania stawiam sobie. A raczej swojej ambicji i wzjamnie. Fajna ta ambicja… podoba mi się… może zabrać ją gdzieś wieczorem?
… read more…1 min min read - April 20, 2005
Wiosną czas leci szybciej. Godziny mijają w oka mgnieniu, dni zlatują niezauważone. Informacje rozmywają się na wietrze, a wspomnienia wydają się wyjątkowo świeże. Idziesz jak niby nic, choć tak naprawdę siedzisz przy swoim biurku - idziesz przez park i spoglądasz na kwitnącą wiśnię. W Parku Kasprowicza stoi jedna. Pachnie cudownie. Chciałbym zerwać gałązkę białych, niewinnych kwiatów o woni tak słodkiej jak te jedyne wymarzone usta… ale po co… i tak nie sięgnę by darować. Czujesz powiew bryzy znad Dąbskiego, a kamera przechodzi poniżej linii mostka ujmując cały majestat Twojej osoby zaginionej w ezoterycznym samobycie. Ktoś przejechał na rowerze, ktoś przeszedł, pies odlał się w okolicy. Nic jednak nie zwraca Twojej uwagi. Odpływasz, wznosząc ramiona unosisz się na wietrze, a kamera wraz z Tobą, jednak wolniej, spiralnie obchodząc Twoją postać. Matrix… Supermen… nie, to Mięta, Wiosna, Chemia, Endorfina czy inny czort go wie. Jesteś? Byłaś? Boisz się. Czego? Skutków? Siebie? Tego co się stać może, a nie powinno. Ja też się boję. Tego co się stać nie może, a mogło by. Boję się tracić szanse i przepuszczać je przez ręce, których nie mogę zawrzeć w pięści… Chwyć moją rękę. Jak spadniemy to oboje… Mnie i tak ciągnie ku górze.
… read more…1 min min read - April 21, 2005
Zawirowany, w oparach kawy, spoglądałem na monitor poszukując ukrytego sensu. Te miliony kolorowych punkcików spoglądały na mnie i starały się coś przekazać. Ja wiedziałem tyle… że tylko kawa trzyma mnie na nogach. Gdy zaczynało się myślałem, że niewiele się stanie, albo znów poczuję rozczarowanie i w zasadzie. Było inaczej, zupełnie inaczej. Ale w zasadzie nie wyobrażam sobie by mogło być inaczej niż było. I sam nie wiem czy było źle czy dobrze. Na pewno było inaczej, a ja długo nie mogłem się otrząsnąć zanim siadłem za kierownicą. Sami zresztą oglądnijcie Zemstę Sithów… I tak oto kawa uratowała mnie dnia kolejnego. Tylko wciąż byłem gdzieś, nie tam gdzie być powinienem, a raczej nie tym świecie, ale gdzieś w iluzji. Mignął mi południowy kwiat przed oczyma… czy ja zawsze muszę spotykać kobiety sprzed lat piękniejsze, niż były, choć wydawało by się, że piękniejsze być by nie mogły. Czy to może ja? Sam nie wiem. Bo na tym, że piękno otacza mnie ze wszelkich stron, niewiele odczuwam. Przez chwilę, gdzieś, kiedyś, kilka dni temu poczułem zabawne łaskotanie w brzuchu, a dziś? Tylko patrzyłem się tempo na telefon zastanawiając się czy da jakiś znak. A w zasadzie czy musi? I czy ja tego chcę? Już sam nie wiem… Dla mnie równie realny jest weekendowy zjazd na uczelni, pobudka o 7 rano do pracy i Yoda z mieczem świetlnym. I nawet nie wiem, czy ten zielony ludek nie jest mi bliższy w przemierzanej przestrzeni i rzeczywistości… Nawet notka nie ma końca… To po prostu Matrix.
… read more…1 min min read - May 19, 2005
1 min min read - May 19, 2005
Wyraźnie widziałem jego zaskoczenie, które prawie odebrało mu mowę. I chyba nie tylko jemu. Jednak ten moment musiał nastąpić. Każdy kto znał mnie wystarczająco długo wiedział, że trudno zatrzymać mnie w jednym miejscu. I tak samo było tym razem. Choć każdy szukał powodów… na siłę może by je znalazł. Jest tylko jeden pełny i prawdziwy: rozwój. Nie jestem już tym samym Sielay’em co rok temu, co dwa lata, … nie jestem tym Sielay’em, co pół roku temu, gdy jeszcze byłem małym dzieckiem… Los jednak dobrze zna moje słabości, lecz nie jest złośliwy. Wie, że gdy kopnie mnie ja nie poddam się i powstanę silniejszy. Wie, że gdy postawi przede mną mur to go przeskoczę niczym Wałęsa, a dalej poszybuję jak Małysz… Dobrze wie, że brak zmian mnie zabija. A jedynie możliwość kroczenia po krawędzi noża wprawia mnie we wręcz podniecającą ekstazę… Lubię patrzeć, jak tak wielu ludziom i rzeczom nie udało się sprawić bym nie powstał… nie, oni tylko mi pomogli w swojej naiwności. Lubię też patrzeć, jak tak wielu ludzi wciąż pamięta mnie i wiem, że cenią to co z nimi lub dla nich zrobiłem. Wiem, że spaliłem wszystkie mosty, które prowadziły do nikąd, ale nie barykadowałem dróg, które mogę rozbudować niegdyś do autostrad.
… read more…1 min min read - May 19, 2005
Deszcz był wyjątkowo ciepły, tak że wcale wydawało się go nie być. Tylko ta ciężka, słodka woń zanurzonych w kroplach kwiatów i południowego wiatru. Kręgi na wodzie rozchodziły się miarowo, tak jak kroki moje… jeden po drugim, drugi po trzecim… wtóry po entym. Chwila po momencie, moment za chwilą. Nic się nie stało. Ten nieokreślony twór zwany pragnieniem, chyba zamarł i gdzieniegdzie wynurza swoje łapczywe szpony… to na widok tych dużych pasjonujących oczu,… która same pasję mają w sobie. A może na wspomnienie tego do czego nie doszło. Lub wiadomości, której nie dostałem. Może to dwa słowa zamienione pośpiesznie w sklepie, czy mail przesłany pod wieczorem. Może spojrzenie w autobusie, lub gest na przystanku. Uśmiech dziewczyny, której ustępuje się miejsca, czy zmartwione oczy błąkającej się maturzystki. Nie stało się nic, bo nic stać się nie miało. Nie zmieniło się nic, bo nie miało się co zmienić. Pozostało to co pozostawało… brak jakiegokolwiek określenia. Ale też brak smutku. To w końcu lepiej z nim? Gdy wiem za czym płaczę, czy może lepiej, gdy nie płaczę, bo nie mam za czym?
… read more…1 min min read - May 21, 2005
Zabrakło kawy. Ale chyba nie po to tyle uczyłem się ekonomi, by nie umieć zastosować substytutów. N łyżek kakao zalanych wodą z agregatu w zupełności wystarcza. I przynajmniej nie wymaga takich komplementariów jak cukier… choć i taka kawa bez cukru by mi się przydała. Nawet moje palce mówią: “koniec, koniec, starczy. Tak mocno słońce uderza w te okna. Wstań, powiedz… e… to nie ta bajka”. A klimatyzacja znów zaczyna nawalać. Oszczędzam więc nagrzane płaty mózgowe tylko co jakiś czas wklepując kolejne linie kodu wynikającego raczej z przerostu ambicji, niż konkretnej potrzeby… Myszka gdzieś znika, a oczy zawieszają się na ogórku posługującym się Farmą, oraz brokułom prowadzącym pojazd kosmiczny Hama Solo w kierunku Death MellonM zobacz Myśli jest niewiele. Jak zwykle przyjdą później. Akurat wtedy, gdy będę chciał od nich odpocząć. Ale nawet nie wiem czy to dobrze, że tak mało mnie rusza? Wiosna, dzieciaki latają jak głupie po dworze za sukienkami… a mnie jakoś… no nie wiem. Ale nie czuję straty, braku, potrzeby. Nie. Nie czuję głodu… przejadłem się? A może po prostu teraz wolę bardziej wykwintną kuchnie. No jeśli nawet. To co jest złego w szybkich frytkach lub kebabie na mieście?
… read more…1 min min read - May 25, 2005
Nigdy nie wykonuj dwóch kroków pod rząd, bo możesz się przewrócić. Nogi masz dwie, więc jedna musi podążać za drugą. Nigdy osobno. I nie chodzi o to, że jesteś wyczynowcem i umiesz zrobić szpagat. Ale w końcu pęknie Ci pachwina. A w dwóch kawałkach nie wygląda się najciekawiej. Nogi chodząc razem, równomiernie, jedna za drugą nigdy się nie kłócą. Nie potkniesz się, ani nie wywrócisz. Dopiero gdy jedna pozwoli sobie na jakiś wybryk, druga ponosi tego ciężar. Albo musisz się zaprzeć, albo wpadnie na poprzednią. I leżysz. Więc skoro ruszyłeś raz, to poczekaj, aż druga noga też się ruszy. Proste, co nie? Nogi powinny się szanować. Bo jak by to było, gdyby jedna o drugiej zapomniała. Nadepnie na nią lub zahaczy i co? Ból, wrzask, niepotrzebne nerwy. A co zrobić, gdy jedna noga sobie zlewa, nie słucha, nie reaguje. To pewnie martwica, a ona prowadzi do gangreny. Trzeba po prostu amputować… bo inaczej będą komplikacje. Do wszystkich nóg… czekam na wasz krok.
… read more…1 min min read - May 29, 2005
Coś mnie boli. Nie wiem co bardziej. Głowa, gardło, noga… spałem dość długo, a wciąż wydaje mi się, że nie mogę się obudzić. I wciąż gubię gdzieś siły by postawić krok. Ale jakoś idę. Tylko czasem, a może często odpływam w pustkę poszukując… po prostu odpływam. Bezmyślnie. Zmęczenie, to chyba cholerne zmęczenie. Fizyczny ból i zmęczenie. Poniedziałek, brutalne zderzenie z rzeczywistością. Będzie lepiej, czy gorzej? Będzie inaczej. Ale siłę gdzieś mam, czuję ją. Może dlatego, że wiem, że to nie ja potrzebuję pomocy najbardziej. Szkoda jedynie, że nie zawsze mogę jej udzielić, ale chcę… staram się. Dałbym wiele… Ale chociaż może to, że jestem będzie jak jeden promyk, przebijający się przez burzę. Oby ta ściana nie była za twarda.
… read more…1 min min read - June 5, 2005
Avril grała wczoraj. Była. Blisko. Pojechała. Ale wciąż w sumie jest i jakoś podnosi moje zmęczone myśli… Choć one i tak już lecą. Odlatują… i powracają i są i ich niema. Coś jednak nie pozwala mi upaść. Coś nie pozwala mi poddawać się i rozkładać ręce. Nie. Właśnie przeciwnie. Czuję wyzwanie… wyzwanie, któremu muszę sprostać. I jak słyszę: jak jest? Nie mogę odpowiedzieć “źle”, “jakoś”… nie jest dobrze, ale… Może po prostu w końcu czas stać się mężczyzną… Zresztą i tak jakoś w marynarce czuję się lepiej niż w bluzie z kapturem… No i napewno pewniej…
… read more…1 min min read - June 7, 2005