learn

I oto nadjechał

1 min min read - April 17, 2005

I oto nadjechał. Powoli jego sylwetka wynurzyła się z cienia bramy. Proste plecy, czarna linia fraku i spojrzenie spod toczka tak pewne. Nawet ogier był wyjątkowo spokojny. Jakby był częścią jeźdźca. A ona? Stała bez ruchu. A może jej tam nie było? Jakie imie masz? Gdzie jesteś? Kim jesteś?Brak odpowiedzi. Wcale jej tam nie było. Ani nie było rumaka, fraku. Był on. Mógł sięgnąć. Mógł ruszyć i brać wszystko w okół. Co go mogło powstrzymać? Brał co chciał. Ale jej nie brał. Dlaczego? Bo nie było jej. Jak mógł brać czegoś, kogoś, kogo nie ma. Nie istnieje, a może po prostu nie dane jest mu wiedzieć kim / czym / jakim bytem jest owa Ona. Uśmiechnął się sam do siebie. Przetarł oczy. Powoli podniósł głowę. Nie… jeszcze chwilę pośpi.

Next article

1 min min read - April 20, 2005

Previous article

1 min min read - April 16, 2005