Back to Blog

Może przeoczyłem coś

Posted by

Może przeoczyłem coś, a może nie… mały zgrzyt. Nie lubię tego trybu studiów, gdyż nie pozwala mi się wczuć w rytm nauki, a jednocześnie wytrąca mnie z codziennej drogi. Więc stąd ta pomyłka, trochę nerwów, zmęczone oczy i małe zaległości. Ale szkoła odeszła na drugi plan oczekując przyszłej niedzieli. Zaległości zostały nadrobione… szkoda tylko, że ten weekend taki mało wypoczynkowy. Może dlatego, że ostatnio mój wypoczynek w pojedynkę stał się bardzo trudny do zrealizowania… o ile w ogóle mógł być. Właściwie do każdej formy luzowania się potrzebowałem kompanii, no może z wyłączeniem gry na gitarze. Ale dawno minęły czasy, gdy potrafiłem poświęcić jej cały dzień. Teraz moją kompanią jest ONA i trochę z przykrością stwierdzam, że zaniedbałem trochę innych… choć nie w mniejszym stopniu jak oni zaniedbali mnie. Po prostu taka jest moja hierarchia w chwili obecnej i staje się ona powoli coraz to bardziej racjonalna.

Myślę, że długo próbowałem wyznaczyć sobie punkt, w którym stałem się nowym JA. Jakiś moment przejścia i nawet mógłbym celować datami, wydarzeniami, ale nie umiem go z pewnością określić… to był raczej proces i jest on już za mną… chociaż cały czas czuję, że jakieś zmiany się dokonują… i miejmy nadzieję dokonywać się będą. Myślę, też iż wykształciłem w sobie pewnego rodzaju //alter ego//, choć daleki byłbym od stwierdzenia, że jestem schizofrenikiem. Po prostu przedstawiam jakby kilka bytów. Jest taki JA, który przeszedł okres próby, musiał w pewnym sensie się ustabilizować, zapewnić sobie byt (ale nie zrobił tego do końca sam… choć raczej mógłby, na szczęście nie musiał). Ten JA także nakreślił sobie wielkie życiowe cele i plany, ale w granicach rozsądku. Ten JA to dorosły, dojrzały JA. Ale nie cały JA. Kasia De kiedyś powiedziała mi, że mam oczy dziecka. Mam nadzieję, że wciąż to jest prawdą, bo chcę je zachować. Chcę pozostawić te swoje drugie JA, które żyje pasjami, jest chorym optymistą, wiecznym nastolatkiem, wojownikiem o wielkie idee oraz romantycznym kochankiem. To nie dorosły JA się teraz tak potężnie zauroczył, lecz ten nastoletni JA. Ten nastoletni JA, na którego w ciągu ostatnich 2 lat nie było miejsca w moim życiu. Który odszedł razem z maturą i … powrócił teraz.

Długo królował we mnie dojrzały JA, bo myślałem, że jako metrykalnie dorosły mężczyzna powinienem poważnie i rozważnie patrzeć na swoje życie. Że muszę planować swoją karierę, szukać żony, myśleć o dzieciach… Teraz gdy nie miałem już wyboru, musiałem po części się nim stać, zrozumiałem, że jestem jeszcze bardzo młody. Że w dużej mierze jestem jeszcze nieopierzonym pisklakiem, który dopiero poznaje życie… zrozumiałem, że nie ma się co śpieszyć. Moi rówieśnicy dopiero na 3cim roku studiów balują i utrwalają swoje ego, a ja mam za sobą ponad 2 lata pracy zawodowej, tytuł zawodowy, liczne osiągnięcia i znaczną samodzielność - w tym finansową… Ale jestem wciąż DZIECKIEM…

… marzę jak DZIECKO, myślę jak DZIECKO, czuję jak DZIECKO…

i kocham jak DZIECKO…

i cieszę się, że wreszcie to zrozumiałem.