Back to Blog

Przedzimie

Posted by

Ostatnie dni minęły pod znakiem wyłączenia z typowej egzystencji. Bóle stawów wywołane nocną przejażdżką w TLK oraz zatrucie Granderem (nie jedżcie tego świnstwa) wykluczyło mnie z normalnego życia. Ale całość o dziwo udało się naprawić łącząc działanie Febrisanu (ave Paracetamol), kaszy gryczanej (mniam) i piwa (szwagier wie czego w domu brak ;) ). Dziś czuję się o niebo lepiej i wreszcie mogłem dokończyć kilka spraw, a czeka mnie jeszcze wiele wiele innych.

Przydał by się doping mojej edukacji, bo tutaj to naprawdę ciężko o znaczne ruchy. To wciąż dlatego, że jak wchodzę rano do biura to zapominam o Bożym świecie. Ma to swoje pozytywne efekty, bo miło jest posłuchać, że ludzie są zadowoleni z mojej pracy. Ale faktycznie trzeba coś zmienić. Może jutro w przerwie pojadę. Może się czegoś dowiem… wiem, wiem… w prywatnej edukacji jest wiele “może”. O wiele ich za dużo.

Myślę jednak, że mam dość dużo dobrej motywacji by skończyć to wreszcie i zabrać się za coś nowego… Coś konkretnego… Bardzo określonego. Zobaczymy jak to będzie. Bo trochę mnie to rozrywa. Ciągnie mnie stolica, ale nie zamierzam zostawiać mojego kochanego Szczecina, ani WAYNa. Dobrze mi tu. Ale serce… głupie jak zawsze ;).